Pożałowałem jednak.
Głównie z powodu banalnej fabuły i okropnej amerykanizacji.
Z jednej strony część filmu (banalna fabuła o nierealistycznym bohaterstwie i prawie czystej wojnie) jest wyraźnie dla dzieci. Z drugiej okaleczanie się i mordowanie na potęgę - to specyficzna tendencja, by pokazywać to dzieciom, które nie mogą jeszcze zobaczyć biustu (o tym też filmowa scena).
Mieszanina przeróżnych kultur polega na tym, że mają turbany w różnych kolorach i trochę inne instrumenty. Brak jakichkolwiek cech odrębnych innych niż fryzura. Na przykład w sferze gestów: dokładnie wszyscy operują dzisiejszymi gestami z grubsza międzynarodowymi. Poza tym seria schematów kina klasy B: pojedynki dowódców, najlepszych wymiataczy, ostatnia walka między głównym dobrym i głównym złym, 10 minut lania dobrego po gębie, na koniec wygrana dobrego. Posiłki (Gandalf!) przybywają w ostatniej chwili. Zwycięża honor wojaków. Na wojnie nie ma gwałtów, a złych ludzi jest w filmie dwóch spośród jakichś 150 tysięcy (więcej?). Akurat główny bohater zna język Rzymian (tak, amerykański angielski).
Realizacyjnie: masę powtórek tych samych scen, jakby widz zapomniał. Bardzo dużo zwolnionego tempa. Przedłużacze w rodzaju oglądania najpierw tych żołnierzy, jak ćwiczą sztuki walki, a potem tamtych, jak ćwiczą bojowe formacje, tych, jak śpiewają, a potem tamtych, jak śpiewają. No to sobie mężczyźni porównali długość mieczy, dzięki temu film nie ma 60 minut, ale dwa razy więcej.

Wobec tego ten film nie był realistyczny (już pomijam absurd z punktu widzenia wiedzy historycznej). Nie nadaje się IMO dla dzieci. Patosu było dużo, ale nie aż tyle, żebym z powodu marnowanego czasu morze łez wypłakał. Tempo filmu to gorsza strona produkcji, bo rozpędzanie ku kulminacji ewidentnie przegrywa ze zwolnionymi ujęciami dla patosu, z powtarzaniem tych samych scen wstawania z tronu, długaśnych spojrzeń, mordowania i umierania. Mordowanie i umieranie też z dużą ilością patosu, ze wzniosłymi dialogami i monologami.

Chan gdzieś między takim pokojowym, co krzywdy nie robi, a realistycznym wojownikiem, który krzywdę robi. Skomplikowana sytuacja fabularna rozwiązana przez przypadek (Gandalf!), gdy są dwie baby w filmach klasy B, to jedna umiera, żeby nie trzeba było komplikować fabuły o coś poza patosem.

Przesłanie o równości kultur (może wyjaśnię: zwolennicy multikulti, czyli na przykład ja, nie uznają jednocześnie, że każdy wytwór jakiejś kultury - na przykład kanibalizm - będzie ok) i przesuperfajnym pokoju (oczywiście, pokój jest fajny, tylko nierealistyczna jest narracja tego rodzaju w filmie o tych czasach).

Gdy tak myślę, to się zastanawiam, czemu aż 3 dałem. Chyba dlatego, że Greyowi 2.

Co do efektów film bardzo przyjemny w odbiorze, ale co do bitew to raczej się nie zgodzę z wizją reżysera, brak pokazania typowego sposobu walki legionów w zwartych czworobokach stosowanie podwójnych tarcz przy ostrzale.. i najbardziej dobijający moment lekka jazda atakująca legion który rozbiega się na boki! to już mnie dobiło.
A i ostatnia walka ... jakoś tak mi się przypomniał Gladiator i walka rannego bohatera ze złym cesarzem ;)
No i truskawka (:P) na torcie: rzymianie przybywają, są tam 15 dni i przez nie chińczyk tak sie zaprzyjaźnia z rzymianinem że go widzi w przebłyskach podczas walki i dodaje mu zemsta sił ...
Ale jako że to zwykły odmóżdżacz to zawsze te kilka pkt można dać

Uwielbiam azjatyckie kino ono ma w sobie to coś.
Aha polecam Ci film Władcy wojny z Jetem Li