Film bez ambicji, bez logicznej fabuły, porywającej gry aktorskiej... Popłuczyny po w sumie dobrym filmie "Uprowadzona" (część 1).
Książę to typowa bezsensowna nawalanka jakich setki przeznaczona chyba tylko dla bezmózgich wielbicieli siłowni. Zaznaczam - bezmózgich. Jedyny pozytywny aspekt to przyzwoita rola Cusaka (jak zresztą wszystkie jego role), tylko po co ona zagrał w tym dnie. Już nawet nie chodzi o to, że gościu wszystkich rozwala jak Chuck Norris, ale mam takie głupie pytanie: W Nowym Orleanie nie funkcjonuje FBI czy policja ? W świecie filmu nie istnieje ! Goście rozwalają pół hotelu - nic się nie dzieje, a najlepszy koniec - po kolejnej rozwałce bohaterowie sobie wychodzą, spokojnie pogadają, a w tle wolno snują samochody. Ku...wa już myślałem, że w 2014 takich głupot się nie kręci jak w latach 80-tych. Reakcja policji to ok 3 min. 2 sprawa - w takich organizacjach przestępczych jest zawsze jakiś agent jak nie policji to DEA czy FBI, oczywiście mogą zostawić sprawy własnym tokiem, ale nie jak jatka ma się odbyć w miejscu publicznym, a pierwsza była w hotelu ! Ale po co ja tu się męczę na logiczne wywody ? Film przecież nie jest adresowany do myślących. Tylko czyżby Cusacowi i Bruce'owi Willis'owi brakuje kasy ? Myślałem, ze tak tylko słabo jest z Nicolasem Cage'm.
Co chcesz od lat 80-tych?... To właśnie teraz kręci się głupoty do sześcianu. Strzelanki/nawalanki ery VHS nawet jako kino klasy B miewały przynajmniej specyficzny "oldskulowy" urok. Dzisiejsze tzw. filmy akcji są zimne i bezpłciowe jak gry komputerowe (zresztą naszpikowane tymi efektami do wyrzygania).
To było pewne uproszczenie. Tak wtedy jak i teraz były filmy wybitne i totalne gnioty. Chodziło mi raczej o to, że kręcąc filmy w latach 80 tych nie specjalnie przejmowano się realizmem i to dotyczyło w zasadzie każdego gatunku. Obecnie jednak to jest standard. Co do "uroku" jak to ująłeś też mam takie wrażenie, ale może to być jednak wyłącznie wrażenie spowodowane ukierunkowaniem naszych osobistych biografii, wspomnień i sentymentów, pozostające jednak w sprzeczności z obiektywizmem. Dla osób teraz dorastających taki urok mogą mieć obecne filmy za 20 lat. Tak na marginesie niech o "poziomie" księcia świadczy fakt, że po 9 miesiącach kompletnie nie pamiętam tego filmu. Musiał być naprawdę słaby...
Ja go dopiero dziś widziałem i szczerze mówiąc też nie sądzę, żebym go z czegoś zapamiętał. Może ew. z tej panny, którą woził główny bohater :) - bo na pewno nie ze srylion razy wyświechtanej fabuły. Z takiego kina się zwyczajnie wyrasta, aczkolwiek te stare produkcje z gatunku lubię sobie raz na jakiś czas przypomnieć - i wciąż wypadają one dla mnie lepiej.
Musiało to być naprawdę niezłe dno, bo minęły 2 lata, a ja całkowicie go usunąłem z pamięci. Nie pamiętam kompletnie nic, ani nawet, że oglądałem go :)