Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Salute+to+Rutger+Hauer-134039
PERSONA

Salute to Rutger Hauer

Podziel się

Choć specjalizował się w rolach psychopatów oraz wszelkiej maści antagonistów, ów reżyser teatralny, scenarzysta, producent i aktywista miał do zaoferowania o wiele więcej.

19 lipca, w wieku 75 lat, odszedł jeden z najciekawszych aktorów charakterystycznych współczesnego kina, bez problemu odnajdujący się także na małym ekranie oraz na deskach teatru. Choć specjalizował się w rolach psychopatów oraz wszelkiej maści antagonistów, ów reżyser teatralny, scenarzysta, producent i aktywista miał do zaoferowania o wiele więcej. 

Rutger Oelsen Hauer – wysoki, dobrze zbudowany blondyn o charakterystycznym uśmiechu i przenikliwym spojrzeniu niebieskich oczu (nie bez powodu nazywany był "holenderskim Paulem Newmanem") przyszedł na świat 23 stycznia 1944 roku w Breukelen jako jedno z czworga dzieci (miał trzy siostry) Teunke i Arenda Hauerów, szalenie zapracowanych aktorów oraz wykładowców w szkole teatralnej. Ze sceną obeznany był już od małego, a w wieku jedenastu lat wystąpił jako Eurysakes w inscenizacji "Ajasa" Sofoklesa. 

Jak na urodzonego buntownika przystało, czupurny młodzian miał na koncie także ucieczkę z domu – w wieku 15 lat trafił na pokład jednego z dalekomorskich statków, dzięki któremu dotarł do Kanady, Pakistanu, Sajgonu i Singapuru, chłonąc kulturową różnorodność i szlifując przy tym języki obce. Żywot wilka morskiego szybko się jednak nastoletniemu Hauerowi znudził, a po powrocie w rodzinne strony imał się różnych zajęć, za dnia pracując (między innymi) jako elektryk i stolarz, noce zaś poświęcając na naukę. Jako absolwent Akademii Teatru i Tańca w Amsterdamie, w latach 1967-1973 podróżował razem z fryzyjską grupą teatralną "Noorder Compagnie" po holenderskiej prowincji, przybliżając zwykłym zjadaczom chleba twórczość Szekspira, Ionesco, Becketta czy Pintera. W tamtym czasie przyszła gwiazda ekranu dał się poznać jako zdolny reżyser, projektant scenicznych kostiumów oraz tłumacz, mający na koncie przekład "Myszy i ludzi" Steinbecka

Chociaż Hauerowi udało się dostać rolę w filmie "Monsieur Hawarden" (1968) Harryego Kümela – dramacie opowiadającym o kobiecie przybierającej tożsamość mężczyzny, by uniknąć oskarżenia o zabójstwo swego kochanka – sceny z jego udziałem zostały wycięte. Na talencie rodaka szybko poznał się reżyser Paul Verhoeven, powierzając mu tytułową rolę w (jak się okazało) niezwykle popularnym serialu "Floris" (1969), gdzie Hauer wcielił się w holenderskiego Robin Hooda. Telewizyjna produkcja dała początek wieloletniej współpracy obu panów, w ramach której powstały nominowane do Oscara "Tureckie owoce" (1973) – adaptacja skandalizującej powieści Jana Wolkersa, czy osadzony w czasach II wojny światowej "Żołnierz Orański" (1977), czyli dzieła umacniające aktorską pozycję Hauera w ojczystym kraju. Ostatnim filmem zrealizowanym przez kreatywny duet był historyczny fresk "Ciało i krew" (1985), gdzie aktor sugestywnie zagrał najemnika Martina. Film okazał się spektakularną klapą, po latach zyskując jednak status dzieła kultowego. Niemniej sięgające zenitu permanentne kłótnie między dwiema tak silnymi osobowościami spowodowały, że mimo późniejszych okazji Verhoeven i Hauer nie zdecydowali się na ponowne połączenie sił. 

Na podbój Hollywoodu

Pełnię swoich aktorskich możliwości Hauer zawarł w niezwykle zniuansowanej kreacji charyzmatycznego Roya Batty'ego.
Przemysław Pieniążek
Pierwszym amerykańskim filmem w dorobku Holendra mógł być "Sfinks" (1981) Franklina J. Schaffnera, ekranizacja kryminalno-przygodowego bestselleru Robina Cooka. Zamiast tego Hauer zdecydował się na występ u boku Sylvestra Stallone'a i Billyego Dee Williamsa w "Nocnym jastrzębiu" (1981) Brucea Malmutha, gdzie z powodzeniem zagrał przebiegłego Wulfgara (inspirowanego postacią osławionego Carlosa vel Szakala) przygotowującego się do zamachu w Nowym Jorku. Film – którego scenariusz wyewoluował ze skryptu planowanej trzeciej części "Francuskiego łącznika" – spotkał się z dość chłodnym przyjęciem, choć (na co zwracał uwagę sam Hauer) poruszał istotny temat zagrożenia terroryzmem. 

Na początku lat osiemdziesiątych holenderski artysta wielokrotnie korzystał z porad aktora Roberta Eastona, "człowieka o tysiącu głosów", który pomógł Hauerowi usunąć z jego angielszczyzny jakiekolwiek ślady europejskiego akcentu. O skuteczności nauki może zaświadczyć fakt, że w dreszczowcu "Weekend Ostermana" (1983) Sama Peckinpaha, adaptacji słynnej powieści Roberta Ludluma, Holender wcielił się w telewizyjnego dziennikarza Johna Tannera, będącego rodowitym Amerykaninem.

Pełnię swoich aktorskich możliwości Hauer zawarł w niezwykle zniuansowanej kreacji charyzmatycznego Roya Batty'ego, a finalna partia monologu wygłoszonego przez umierającego replikanta jest majstersztykiem aktorskiej improwizacji, będącej jedną z wielu cegiełek wznoszących "Łowcę androidów" (1982) Ridleya Scotta na poziom arcydzieła. Brytyjczyk, znając wcześniejsze dokonania Holendra (legitymującego się w dodatku teutońską urodą i tężyzną), wiedział, że będzie on idealnym odtwórcą postaci zbuntowanego Nexusa-6. Ale nawet zaprawiony w bojach reżyser zdębiał, gdy na umówione spotkanie Hauer (słynący z poczucia humoru) przybył ubrany w strój, który prędzej zapewniłby mu angaż w kabarecie Łowcy.B niż rolę w wystawnej produkcji inspirowanej prozą Philipa K. Dicka

Holenderska gwiazda

Umiejętność fechtunku oraz jazdy konnej, które Rutger Hauer zgłębiał od piętnastego roku życia, okazały się wyjątkowo pomocne na planie "Zaklętej w sokoła" (1985) Richarda Donnera, gdzie aktor początkowo miał zagrać (a jakże!) czarny charakter. Kategoryczna odmowa Holendra, jak również wymiksowanie się Kurta Russella z udziału w tej baśniowej fantasy sprawiły, że Hauer otrzymał rolę kapitana Etienne'a Navarre'a, który na skutek klątwy zamienia się nocą w basiora (w rzeczywistości granego przez cztery syberyjskie wilki). 

Z kolei motoryzacyjna pasja sprawiła, że w "Autostopowiczu" (1986) Roberta Harmona – brutalnym thrillerze zainspirowanym utworem "Riders on the Storm" z repertuaru The Doors – aktor sam wykonywał samochodową kaskaderkę. Znienawidzony przez krytyków i początkowo odrzucony przez widzów film dziś uznawany jest za sztandarowe dzieło w dorobku Holendra i interpretowany jako współczesna alegoria, w której demoniczny psychopata John Ryder to wodząca na pokuszenie personifikacja czystego zła. 
"Autostopowicz"
Zawodowa aktywność Holendra nie ograniczała się do występów w szeroko rozumianym kinie rozrywkowym.
Przemysław Pieniążek
Pozycję Hauera w Hollywood umocnił natomiast "Poszukiwany żywy lub martwy" (1987) Garyego Shermana. Wybuchowe przygody Nicka Randalla – byłego agenta CIA, aktualnie łowcy nagród, będącego w prostej linii potomkiem swego serialowego imiennika, w którego w 1958 roku wcielał się młody Steve McQueen – były bowiem pierwszym amerykańskim filmem, nad którego tytułem widniało jego nazwisko.

Intensywny trening z ociemniałym mistrzem judo Lynnem Manningiem sprawiły, że Hauer podbił serca widzów rolą Nicka Parkera, niewidomego weterana wojny wietnamskiej i współczesnego Zatoichiego w jednej osobie. Sympatyczny protagonista "Ślepej furii" (1989) Phillipa Noyce'a oraz twardy niczym głaz Sallow – bohater "Pokłonu dla zawodnika" vel "Krwi bohaterów" (1989) Davida Webba Peoplesa, nakręconej w australijskich plenerach opowieści o mistrzach postapokaliptycznej dyscypliny określanej mianem Jugger, będącej połączeniem walk gladiatorów i futbolu amerykańskiego z wykorzystaniem psiej czaszki zamiast piłki – to bez wątpienia godne uwagi kreacje w aktorskim portfolio Hauera z końca lat osiemdziesiątych.

Zawodowa aktywność Holendra nie ograniczała się jednak do występów w szeroko rozumianym kinie rozrywkowym. W 1982 roku Hauer brawurowo zagrał Alberta Speera w miniserialu Marvina J. Chomskyego zatytułowanym "Za drzwiami Trzeciej Rzeszy". Pięć lat później wystąpił w zrealizowanej pod szyldem stacji CBS "Ucieczce z Sobiboru" w reżyserii Jacka Golda, gdzie wcielił się w postać oficera Armii Czerwonej Aleksandra Pieczerskiego, współorganizatora powstania i masowej ucieczki z tytułowego obozu zagłady. Ten występ przyniósł Hauerowi Złoty Glob, podczas gdy rewelacyjna rola Andreasa Kartaka – zmagającego się z demonami przeszłości górnika ze Śląska z uhonorowanej Złotymi Lwami "Legendy o świętym pijaku" (1988) Ermanno Olmiego – zagwarantowała mu nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu filmowym w Seattle.

Przytłumiony blask 

W dorobku gwiazdy "Łowcy androidów" znajdziemy również pokaźną liczbę tytułów, w których nie miał szans na zaprezentowanie pełnej skali swoich możliwości – produkcje pokroju "Apokalipsy" (1995) Alberta Pyuna czy pastiszowego "Włóczęgi ze strzelbą" (2011) Jasona Eisenera będącego pewnym podsumowaniem trwającej wiele lat przygody z kinem klasy B to zaledwie punkty orientacyjne na mapie aktorskich wyborów aktora, które trudno uznać za fortunne, lecz w kontekście prozy życia i jego wszelakich zawirowań – zrozumiałe. 

Z drugiej strony seanse "Po północy" (1991) Jana Eliasberga, thrillera, którego scenariusz przerabiał sam Quentin Tarantino, czy futurystycznej "Obroży" (1991) Lewisa Teaguea, jak również ponowne spojrzenie na zrealizowane przez duet Tony Maylam-Ian Sharp neo-noirowe "W mgnieniu oka" (1992) – udatnie łączące elementy sensacji, horroru i fantastyki, czy wywiedzioną z prozy Roberta Harrisa "Vaterland – Tajemnicę III Rzeszy" (1994) Christophera Menaula (w której występ przyniósł Hauerowi nominację do Złotego Globu) potwierdzają, że wśród rzeszy tandetnych filmów ukrywa się kilka co najmniej przyzwoitych. 
"Dracula 3D"
Telewidzowie mieli także niejednokrotnie szansę, by dojrzeć aktora w gościnnych występach w ulubionych serialach: m.in. w "Tajemnicach Smallville" (2001-2011) czy w "Czystej krwi" (2008-2014). Godnym odnotowania jest fakt, że Hauer (którego fizys – wedle podań – zainspirowało Anne Rice do stworzenia postaci Lestata) kilkukrotnie grał mniej lub bardziej dystyngowanych krwiopijców, by w "Drakuli 3D" (2012) Dario Argento przejść na drugą stronę barykady, wcielając się w postać Abrahama Van Helsinga. 

Jednocześnie Hauer przypominał o sobie epizodycznymi, lecz zapadającymi w pamięć występami w głośnych produkcjach, takich jak "Niebezpieczny umysł" (2002) Georgea Clooneya, "Batman – Początek" (2005) Christophera Nolana, "Sin City – Miasto grzechu" (2005) tria Rodriguez/Miller/Tarantino, "Bracia Sisters" (2018) Jacques'a Audiarda czy "Samson" (2018) Brucea MacDonalda. W ostatnich latach najważniejszym występem Holendra był udział w filmie "Młyn i krzyż" (2011) Lecha Majewskiego, arthouseowej adaptacji książki Michaela Gibsona, w której Hauer oczarował kreacją Pietera Bruegla.
 "Młyn i krzyż"
Inne oblicze

O tym, że ów działacz na rzecz ochrony środowiska całkiem nieźle radził sobie po drugiej stronie kamery, może zaświadczyć współreżyserowany przez niego "The Room".
Przemysław Pieniążek
Nie samym filmem żyje człowiek – przekonywał Holender, stając się w latach 1987-1993 twarzą kampanii reklamowej "Pure Genius" promującej zalety piwa Guinness. Krótkie, dowcipne spoty, reżyserowane przez takich twórców, jak Hugh Hudson czy Ridley Scott, okazały się strzałem w dziesiątkę, sprawiając, że w ciągu trzech miesięcy sprzedaż tegoż napitku (którym Hauer ponoć pluł po każdym skończonym ujęciu) podskoczyła o 22%. Mówiąc o napojach wyskokowych, wypada wspomnieć o holenderskim filmie "Porwanie Heinekena" (2011) Maartena Treurnieta, gdzie gwiazdor z powodzeniem (Nagroda Rembrandta!) wcielił się w postać piwnego magnata uprowadzonego w 1983 roku. 

Gościnny występ w wideoklipie do piosenki "On A Night Like This" Kylie Minogue oraz użyczenie głosu postaciom Daniela Lazarskiego (w grze "Observer"), Mistrza Xehanorta (w "Kingdom Hearts 3") czy (tak! tak!) Voighta-Kampffa (na konceptualnym albumie "Lost in the New Real" holenderskiego multiinstrumentalisty Arjena Lucassena) przypomina, że inicjator Międzynarodowego Festiwalu Filmowego "Ive Seen Films" w Mediolanie oraz założyciel Rutger Hauer Film Factory (z siedzibą w Rotterdamie) był człowiekiem o wielu pasjach i zainteresowaniach. O tym, że ów działacz na rzecz ochrony środowiska całkiem nieźle radził sobie po drugiej stronie kamery, może zaświadczyć współreżyserowany przez niego "The Room" (2001), dziesięciominutowa adaptacja noweli Harryego Mulischa, jak również nakręcone przez Hauera "Starfish Tango" (2006), krótkometrażowa impresja zrealizowana pod szyldem organizacji charytatywnej Rutger Hauer Starfish Association pomagającej kobietom w ciąży i dzieciom z wirusem HIV, zajmującej się także finansowaniem badań nad AIDS. 

Te wszystkie (minione, przyszłe i potencjalne) chwile 

Rutger Hauer pozostawił po sobie imponujący i przede wszystkim, niezwykle różnorodny dorobek pozwalający uznać go za człowieka renesansu. Na swoją premierę wciąż czekają takie filmy, jak "Emperor" (2019) Lee Tamahoriego czy "Wij 2" (2019) Olega Stepchenko, w których będziemy mogli zobaczyć ostatnie aktorskie dokonania odtwórcy roli (nie)śmiertelnego Roya Batty'ego. I podobnie jak w przypadku innych aktorów, także w portfolio Hauera znalazły się projekty, w których – z różnych przyczyn – nie wziął udziału. "Okręt" (1981) Wolfganga Petersena (jako Kapitan), "Zabójczy widok" (1985) Johna Glena (jako Max Zorin), "Nieśmiertelny" (1986) Russella Mulcahya (jako Kurgan), "RoboCop" (1987) Paula Verhoevena (rola tytułowa), "Batman" (1989) Tima Burtona (jako Carl Grissom), "Nocne plemię" (1990) Clive'a Barkera (jako Aaron Boone), "Kolumb odkrywca" (1992) Johna Glena (zgadnijcie), "Con Air – lot skazańców" (1997) Simona Westa (jako Cyrus "Wirus" Grissom), "Watchmen. Strażnicy" (2009) Zacka Snydera (jako Adrian Veidt/Ozymandiasz) – to tylko wyimki z pokaźnej listy ról, które mógł zagrać rosły Holender. 

Nie zrozumcie mnie źle: aktorzy, którzy ostatecznie wcielili się w przywołane postacie, w większości przypadków z nawiązką wywiązali się z powierzonego im zadania. Niemniej kończąc te wspominki, zachęcam do indywidualnego ćwiczenia z zakresu alternatywnej historii kina – wyobraźcie sobie Rutgera Hauera w wyżej wymienionych filmach. Życzę Wam niezapomnianych chwil.
47